Historia ankiet

Alternatywna historia ankiet, o którą nikt nie prosił, ale każdy potrzebował

Każdy wielki wynalazek w dziejach ludzkości musi trafić na odpowiedni grunt. Inaczej wynalazcę i jego przewrotną ideę czeka ponury los. W najlepszym wypadku kończą jak żart prowadzącego Familiadę, zawieszeni w próżni śmiechoprzestrzeni. W najgorszym scenariuszu — jak odbiorcy żartu, którzy nie mogą zawisnąć na niczym.

No dobrze, co z tym godnym Pana Karola wprowadzeniem mają wspólnego badania ankietowe? One również, jak koło, młotek, krzesiwo i crossfit pojawiły się na świecie w określonym miejscu i czasie jako odpowiedź na potrzebę chwili.

Czasem potrzebę sygnalizowały jednostki, czasem miliony. Albo nikt. Zdarza się.

Blade łydki, ankieta i mrówki

Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami (tak daleko, że elektrykiem nie dojedziesz bez sięgającego pod równik przedłużacza), ktoś wpadł na genialny pomysł stworzenia ankiety, która pozwoliłaby poznać prawdziwe zainteresowania, motywacje i potrzeby ludzi.

Kimże był ów ponadprzeciętnie kreatywny człowiek? Nie mam pojęcia. Z lenistwa, bo komu dziś chce się klikać w wyniki wyszukiwania Google’a, zapytałem o to chat GPT. Hej! Tylko bez wzdychania i przewracania oczami. Wszyscy to robicie. 

Oto odpowiedź:

Pierwsza wzmianka o ankietach pochodzi z XVII wieku, kiedy to brytyjski filozof John Locke zastosował je do badania opinii na temat religii.

Odważnie. Równie dobrze mógł podciągnąć nogawki, wysmarować blade łydki miodem i pobiec boso do lasu, pogmerać patykiem w mrowisku pełnym mrówek. Czerwonych.

Pięć alternatywnych scenariuszy

Załóżmy na moment, że biedaczysko poszło za moją radą i zamiast badań społecznych, Johna bez reszty pochłonęły studia nad mrówkowatymi. Zaangażował się chłopina do tego stopnia, że odciął się od rodziny i znajomych i wyjechał w nieznane. Ponoć ostatni raz widziano go u schyłku życia w Bieszczadach. Wykłócał się z jeżem o kawałek jabłka.

Historię pierwszych ankiet musieli zatem pisać inni wielcy tego świata.

Mogło być więc tak:

Noe i Customer Effort Score

Rutynowa sytuacja.

Noe zamówił model drewnianej arki na czwarte urodziny syna. W fabryce pomylili skalę. Zamiast 1:64 przysłali 1:1. Zdarza się. Noe machnąłby ręką, ale na widok krokodylich łez młodego wpadł w szał. – Ja tak tego nie zostawię! – uniósł się honorem. I nie zostawił. Dodzwonił się w końcu na infolinię, a tam miły konsultant przeprosił za zaistniałą sytuację, obiecał wysłać właściwy model, a pierwotne zamówienie zostawił bezpłatnie odbiorcy.

Reszta jest historią.

A ankieta? Fakt. Jakiś czas później Noe przypadkowo wpadł na arce na osła, który spakował mu pierwsze zamówienie. Okazało się, że był to szef fabryki. W trakcie rozmowy zauroczony postawą konsultanta (niestety zatonął, bywa i tak) Noe zaproponował, aby firma pytała każdego klienta kontaktującego się z działem obsługi o to, jak ocenia wysiłek poniesiony na załatwienie swojej sprawy. 

Yabadabadoo i Exit Interview

Rutynowa sytuacja.

W kierunku Ziemi pędziła gigantyczna asteroida. Co mądrzejsze mamuty trąbiły o potencjalnej kolizji od kilku tygodni, ale wysokie na siedem pięter zauropody wyśmiały przyziemne ostrzeżenia kolegów. 

– Wyłączcie telewizję, włączcie myślenie – powtarzały, przeżuwając ogromne liście. Część z nich owinęła sobie nimi łepetyny. Na wszelki wypadek.

Co było potem, wszyscy wiemy. Po dinozaurach zostały pierwsze malowidła naskalne. Archeolodzy z  Missouri pierwotnie myśleli, że trafili na zagubioną receptę kumpla, dermatologa z Kolorado, w rzeczywistości było to najstarsze zachowane badanie Exit Interview, nabazgrane niechlujnie we wnętrzu jaskini krótką łapą tyranozaura.

Na zatartym upływem czasu napisie czytamy:

Wylicz trzy najważniejsze powody odejścia z ery mezozoicznej:

Uciekające jedzenie

Słabe Wi-Fi

Nie tak się umawia…

NPS Solidarność

Rutynowa sytuacja. 

Sierpień, 1980. Strajkujący stoczniowcy piszą jeden z najważniejszych rozdziałów w historii XX stulecia. Lech Wałęsa złoży wkrótce dość memicznym długopisem kluczowy podpis na porozumieniach sierpniowych, ale zanim to nastąpi, odda mityczny skok. 

Sędziowie nie będą mieli wątpliwości – rekord stoczni, trzy noty 19,5 i pierwsze miejsce w konkursie przed zawodnikiem sowieckim. Zostawmy rozgrzewające dziś publiczne debaty przeliczniki za wiatr historycznych zmian. Są nieistotne przy korespondencji, jaką przywódca Solidarności otrzymał jakiś czas później. 

Jego uwagi nie przykuło pismo z komisji noblowskiej, lecz złota koperta bez adresu. List składał się z linijki krótkiego tekstu i szeregu cyfr.

Napis brzmiał:

Jak bardzo prawdopodobne jest, że polecisz nasze ogrodzenia rodzinie lub znajomym?

0     1     2     3     4     5     6     7     8     9     10

Ogrodzenia Płot-Pol Kowalczyk i Wspólnicy

Wejherowo, skrytka pocztowa 137.

Hip hop w służbie pacjenta

Rutynowa sytuacja.

Znany raper podczas długiej trasy koncertowej uskarżał się na problemy z gardłem. Zdarza się każdemu, kto próbował śpiewać z wujkiem Mietkiem Hej Sokoły na weselu, a co dopiero artyście, zarabiającemu na chleb strunami głosowymi.

Raper trafił do jednej z poznańskich przychodni. To, co zastał w budynku, prawdopodobnie zainspirowało Dantego do opisu kręgów piekielnych.

Maseczkowicze darli się na ozdrowieńców, ci krzyczeli na oczekujących na wynik testu, emeryci w szyku bojowym szturmowali recepcję z okrzykiem “ja tylko na pomiar ciśnienia” na ustach, a w środku gabinetu osamotniony na popołudniowym dyżurze lekarz toczył nierówną walkę z hipochondrykiem, który tego dnia postanowił zapaść na wszystkie choroby na literę P.

Kiedy omawiali właśnie objawy półpaśca, usłyszeli donośny głos rapera. Muzyk chcąc zapanować nad chaosem, wskoczył na krzesło i zarządził ankietę medyczną, rycząc każdemu kolejno do ucha: Co cię boli?! Czy aż tak cię to boli?! – przeprowadzając ad hoc triaż i ustalając, kto może wrócić do domu i skorzystać następnego dnia z teleporady.

Znany raper zawiesił karierę i został krajowym konsultantem ministra zdrowia.

Pech? Nie, tak powstał Pulse Check 

Rutynowa sytuacja.

Dla umilenia doznań telewidzów scenarzysta programu rozrywkowego wpadł kilkanaście lat temu na pomysł, żeby jeden z prowadzących wjechał do studia skuterem. Jakie czasy, takie igrzyska. Prowadzący, sympatyczny Conrado, pomysł zrealizował, ale sytuacja wymknęła się spod kontroli i jego niesforny skuter wylądował w pierwszym rzędzie widzów.

– O, kur…, przepraszam. Jesteście cali? – zapytał wstrząśnięty kierowca.

Conrado zachował się wzorowo. Przeprosił za pechową wpadkę, sprawdził, kto potrzebuje pomocy medycznej, a przy tym, zapewne nieświadomie, zainicjował też badanie, dziś wymieniane jednym tchem przez specjalistów HR obok Candidate Experience, Onboardingu czy 360-tki. Tak, moi drodzy, narodził się Pulse Check.

Późniejszy prezes telewizji, ten z nadania politycznego (zdarza się), był ponoć zachwycony przypadkowym odkryciem. Kiedy tylko zaczął sprawować swoje rządy silnej ręki, raz w tygodniu wsiadał na skuter i zaczynał objazd kolejnych pięter stacji, wpadając do każdego studia z impetem, gitarą i poważną miną zatroskanego losem pracowników barda.

W obawie o życie personelu stacji partia wysłała go w miejsce odosobnienia.

Trzej przyjaciele z boiska 

Jest jeszcze jeden wątek w historii ankiet. Niekoniecznie alternatywny. O tym, jak trzej przyjaciele z boiska kumple ze studiów założyli serwis Ankietka.pl z czasem przemianowany na Webankietę. Ale to temat na zupełnie inną opowieść. 

Chcecie jej posłuchać? 

Dariusz Jaroń
Specjalista content marketingu i autor książek non-fiction z wieloletnim doświadczeniem w pisaniu B2B, dziennikarstwie i tłumaczeniach. Początkujący maratończyk i średniozaawansowany turysta górski. Kiedy nie pisze ani nie biega, prawdopodobnie próbuje nauczyć się włoskiego.